Fanclub Bionicle Wiki
Advertisement

Karawana o ósmej

Autor[]

DARNOK 2

Część 1[]

-O której przybędzie transport? -Matoranin wydawał się zaniepokojony.

-Spokojnie już wkrótce. - uspokajał go Turaga.

-Ale o której? - Matoranin coraz bardziej się denerwował.

-Jutro o szóstej powinna być mniej więcej w połowie lodowych gór.

Wtem postać w czarnym płaszczu wstała i wyszła z Baru, kierując się w stronę Lodowych gór.


Szedł długo aż doszedł do jaskini w samym sercu Gór. Atmosfera wśród jego towarzyszy była raczej "sucha". Iceblaster oddawał się medytacji, a Ungerstreishe trenował na kukle.

Mam dla nas świetną wiadomość.- powiedział Arctiprex- Jutro około siódmej karawana z jedzeniem i bronią przejedzie przez serce Lodowych Gór.

Cóż... -Ungerstreishe machnął pazurem i rozciął kukłę na pięć części- Ja jestem gotowy.

Iceblaster wstał i dmuchnął zamrażając przelatującego orła, a jego oczy przybrały chytry wyraz twarzy.

Jutro ma być śnieżyca. - powiedział Arctiprex - Iceblaster, pójdziesz do miasta i zaopatrzysz nas w ciepłe skóry Górskiego Lwa. Kup też trochę jedzenia, najlepiej mięso byka, ale może być też wilka.

Iceblaster skinął głową i wyszedł z jaskini.


Iceblaster w czarnym płaszczu szedł przez miasto. Niósł już sześć skór Górskiego Lwa, dwa łuki, pięć mieczy i mięso z dziesięciu niedźwiedzi. Zaszedł jeszcze do Baru. Usiadł w rogu i słuchał rozmowy Matoranina z Turagą:

-Mam dla ciebie złe wieści Matoraninie.

-Tak Turago?

-Transport spóźni się o godzinę.

-Ale moja rodzina potrzebuje tego złota i tej broni. A po za tym jutro ma być śnieżyca!

-Spokojnie. Ustaliłem że będzie dobra ochrona.


Ankai przyjrzał się ostrości swojej broni. Uśmiechnął się i zaczął rozmowę.

Czy w macie mnie za głupca? - zapytał - Chcecie abym ochraniał karawanę jadącą przez sam środek Lodowych Gór?

Właśnie tak. - odpowiedział Matoranin.

Ankai. - powiedziała Kaina - Zgódź się. Jeśli GoM zobaczy dwóch Toa przy karawanie, to może jej nie napadnie. Jeśli w ogóle o niej wie.


Świetnie. - powiedział Arcitprex - Karawana wioząca złoto i broń przejedzie jutro o ósmej!

A w dodatku ma być dobra ochrona! - Ungerstreishe parsknął śmiechem - Na pewno jacyś marni Toa.

Rozdział 2[]

Karawana jechała już od godziny.

Ankai rozglądał się to na Kainę, to na siebie, to na transport, a to na pogodę.

- Nie wiem dlaczego się zgodziłem wziąść tę robotę. - sapał monotonnie.

- Ze względu na mnie. - uśmiechnęła się Kaina - Bo nie mogę jechać sama przez Góry w taką pogodę i narażać się na starcie z GoM.

-Eh..


Czekamy tu już od półtorej godziny Arctiprex!- wrzasnął Ungerstreishe - Może zapolujemy na coś? Jest dopiero Druga!

A niech będzie i pierwsza. - Sapnął Arctiprex - Jak chcesz to poluj. Masz tu być przed piątą.

-To idę!

Iceblaster spojrzał w góry. Trzepnął Arctiprexa w głowę.

-Ej! Co ty robisz?

Iceblaster wskazał góry. W oddali, mniej więcej pięćset kilometrów majaczyły się sylwetki.

-No, bracie. To nasz transport. Dobra robota Iceblaster!

Arctiprex znowu został puknięty w ramię. Tym razem palec Iceblastera pokazywał przełaj po szlakiem.

-Co to...? Nie! Unerstreishe nie idź tam!


Phi. Polowanie. - chrząknął Ungerstreishe - nie myślałem że się na to nabiorą. A obędzie się bez walki jeśli karawana "przypadkowo spadnie z zbocza".


-Kaina. Coś się czai.

-Ankai, nie durniej.

Nagle zawiał silny wiatr. Jeden z Matoran strzegących Karawany spadł ze zbocza.

-Tak Kaina. Coś się czai.

Kolejny podmóch przewrócił wóz.

-Dobra. przyznaję Ankai. To nienormalne!


Iceblaster? Pójdziesz po tego tłumoka?

Iceblaster potaknął i ruszył przez przełaj. Chwilę potem już wlekł Ungerstrieshe'a po ziemi.

Co ci wpadło do głowy? - warknął Arctiprex - Gdyby Transport spadł to cała broń by się zniszczyła! A i złoto by się pogubiło!

Ci Toa są niebezpieczni! - Tłumaczył się Ungerstreishe - Chciałem się ich pozbyć!

-Teraz już mogą coś podejrzewać! Siedź tu!

-Jest Dopiero Piąta!

-Są jakieś sto kilosów od nas.


Ankai wytężył wzrok. Nie było widać nic dziwnego

-Na pewno to nie był zwykły wiatr Ankai?

-Na pewno. Żałuję że się na to zgodziłem.

-Nie przesadzaj. To tylko małe niedogodności.

-Martwego Matoranina i poobijany wóz uznajesz za niedogodności?

-Stul dziób i pilnuj wozu.

-Phi. Nie zdziw się jak siekiera przebije ci plecy.

- Nie gadaj tyle!

Dwie i pół godziny później...

- A ja nada uważam że nie powinniśmy brać tej roboty! - Upierał się Ankai - To czyste szaleństwo!


Pięknie...już można rozpoznać ich twarze. - uśmiechnął się Arctiprex - To Ankai i Kaina. Więc przy okazji trochę powalczymy.

Ej! Patrzcie! - szepnął Ungerstreishe - Moje ataki rozcięły płaszcz wozu. Ile tego złota tam jest.

Iceblaster zmrużył oczy i przyjrzał się wozu. Trzepnął Arctiprexa i pokazał na sztaby złota by ten zauważył szczegół.

No, no no. To było kopane w wiosce ognia. - mruknął Arctiprex - A tam w złocie są często diamenty i Rubiny. Jak nic ten wóz jest warty osiemnaście kwadryliardów Widgetów. Szykować bronie!

Rozdział 3[]

Arcitiprex jeszcze raz ocenił swój plan. To musiało się udać. Droga była wąska, więc karawana nie miała gdzie uciec, Iceblaster zaczaił się u góry by spuścić lodowy grad, Ungerstreishe wisiał na zboczu by wywołać trzęsienie ziemi, a on sam miał wtedy zrzucić Toa ze skarpy i przejąć wóz. Zaprzęg nadjechał.

"Jeszcze trochę" - myślał dowódca GoM - "Ungerstreishe działaj."

Ziemia się zatrzęsła. Pojazd wpadł w wibracje.

-"Teraz ty Iceblaster" - myślał dalej - "Nie zawalcie tego"

Lodowy grad spadł na wóz. Lecz wtem stało się coś ciekawego. Ankai roztopił lód, a Kaina przerzuciła wodę na klif pod drogą.

"Nie wyszło. Działajmy dalej. Plan B" - myśląc Arctiprex mrugnął do Iceblastera i Ungerstrieshe'a.

Obaj przybliżyli się do dowódcy.

-Nowy plan. Ungerstreishe ty wybiegniesz i staranujesz wóz. Iceblaster i ja potem zajmiemy się Toa. Już! Dawaj!

Czarny Skakdi wybiegł w stronę Toa z okrzykiem i gniewem w oczach. Ankai i Kaina stanęli jak wryci, więc Npastnik łatwo ich odepchnął. Niebieska Toa uderzyła się w skałę a czerwony wojownik zaczął spadać w odmęty gór...

Arctiprex z Euforią oglądał to zdarzenie, lecz za chwilę jego uśmiech zgasł.Ankai zgiął się wpół, rozprostował i wspiął pionowej Skarpie, by za moment pomóc Kainie wstać.

Heh. - uśmiechnął się - Kanohi Vuliar robi swoje.

Przywódca GoM'u rozejrzał się myśląc:

- "Zaraz, zaraz. Gdzie Iceblaster?"

Za chwilę usiał ze zdziwienia. Niemy wojownik szedł spokojnie ku Toa.

- Hej Kaina. Jak myślisz czy dam radę temu bandycie? - zapytał się Ankai

- Na luzie.

Czerwony Toa ruszył ku Iceblasterowi. Wtem Arctiprex wylądował tuż przed nim i zwalił go z nóg. Iceblaster zaczął walić w tarczę Kainy.


Przywódca GoM'u uderzał siekierą w Tarczę Ankai'a.

Heh. Nie myślałeś że tyle wytrzymam, co? - chrząknął pewny siebie, lecz osłabiony Ankai blokujący tarczą uderzenia przeciwnika

Tak. Najdłużej to zrobiłeś ze wszystkich. - rzekł Arctiprex i wybił mu nogą tarczę i miecz z ręki - Dziesięć sekund

Tarcza spadła w dół gór. O dziwo Arctiprex wyrzucił swój topór. Zaczęła się walka na pięści. Pięść Ankai'a poszybowała w stronę wroga, lecz tan złapał ją i złamał czerwonemu Toa Nadgarstek. Ankai wił się z bólu. Napastnik podniósł skrzywionego z bólu Toa.

-Zastanawiam czy cię stąd zrzucić czy może dać ci szansę. Jak myślisz Ankai?

-M-m-mów.

-Dobrze. Teraz grzeczny Toa dokona wyboru. Możesz albo zgrywać prawego i co za tym idzie głupiego lub zostać członkiem GoM.

-Nigdy! wiesz co ci powiem? Spieprzaj dziadu! Możesz wracać do groty bo ja ci nigdy nie pomogę.

-Głupi. Cóż. To pozdrów o de mnie zbocze gór! - powiedział Arctiprex i zrzucił Toa z gór.

Za nim zaczęła spadać Kaina kopnięta przez Iceblastera, a następnie matoranie zabici przez Ungerstreish'a.

Iceblaster! Zabierz wóz do naszej jaskini. Ungerstreishe idź do wioski po nowe informacje. Ja muszę jeszcze coś zrobić.

Obaj potaknęli i odeszli. Arctiprex odwrócił się i powiedział:

- Lodowy książę. Więc to ty jesteś tą legendą? Nareszcie się spotykamy.

Rozdział 4[]

-Tak Arctiprex. Dokładnie. Myślałem kiedyś o ty żeby i wami się zająć. Jednak jeszcze nie..

-Jeśli chcesz się nami zająć to zrób to teraz.

-Tylko w ogóle nie o to mi chodzi. Zanim ty i Ungerstreishe się tu pojawiliście to ja widziałem kilka Razy Iceblastera i on kilka razy widział mnie.

-Wiem. Mówił żeby ciebie nie atakować. Jednak nie do końca go popieram, jeśli wiesz co mam na myśli.

-Więc rozegrajmy to teraz.

-Z przyjemnością.


Ungerstreishe wszedł do baru. Słuchał plotek.

-słyszeliście? ON zabił Kuhtaxa!

-Nie wierzę.

-To prawda!

Skakdi uśmiechnął się i szepnął do najbliższego Matoranina:

"Podobno GoM dopadło karawanę"

Na resztę tylko trzeba czekać:

-Karawana z wioski ognia Zaginęła!

-Niemożliwe. Na pewno zagubiła się w śnieżycy.

-Albo dopadło ją GoM!

Kolejny wtrącił się do dyskusji.

-Jeśli tak to to Ankai i Kaina zginęli.

-Nie mamy Toa! To koniec!

-Został jeszcze ON.

-Ale nam nie pomoże!

Ungerstreishe wyszedł zadowolony.


Ankai widział góry, Matoran i Kainę. Spadali. Jednak nie bał się. Nie wiedział czemu, ale nie odczuwał strachu. Obrócił się w powietrzu i użył Kanohi Vuliar. Złapał wszystkich i wylądował zgrabnie na nogach i powiedział:

-Nie ciesz się jeszcze Arctiprex. - powiedział podnosząc swoje bronie z ziemi - Walka nadal trwa.


W środku Lodowych Gór trwała wyrównana walka. Raz prowadził Arctiprex, a raz Lodowy Książę.

Żaden z nas nie ustąpi. - powiedział Arctiprex

Ustąpisz. To tylko kwestia czasu. - odgryzł się książę

-To może rozwiążemy to w inny sposób?

-Chętnie, ale udaję się do wioski.

-To może tym razem odejdziemy w pokoju?

-Hmmm...Nie.

-Tak myślałem.

Nagle książę upadł. Za nim Triumfalnie stał Ungerstreishe. Obaj pochylili się nad Księciem.

Rozdział 5[]

-Mogę ja szefie? - zapytał Ungerstreishe

- A rób co tam chcesz ja nie chcę oberwać.

Ungerstreishe zamachnął się i kiedy już miał walnąć księcia dostał wiązką cienia. Obrócił się. Na zboczu stał Ankai.

-GoM! Nadchodzi druga runda! - syknął Toa

Nagle wszyscy zorientowali się że książę uciekł.


Crush wyszedł z jaskini. Rozejrzał się. Westchnął, założył skórę i ruszył w kierunku wioski Lodu.

Później...

Usiadł w rogu bru i słuchał:

-To niemożliwe! Więc jeśli Ankai i Kaina nie żyją to nasz koniec!

-No a ON?

-Jest silny, ale przy organizacji GoM nie dałby rady.

-No nie wiem. on zabił Kuhtaxa! I Rahroka! Jest niezwykły.

-Jeszcze możemy się zwrócić do Crusha. To też Toa.

-Zapomnij! Ten Bandyta? On by nawet sobie nie pomógł!

Wtem głowa Maotranina który powiedział te słowa spadła na Stół. Na środku stał Crush i mówił:

-Może kilka razy napadłem transport i pomagałem GoM. Jednak nie jestem bandytą. Nie poświęcę żadnego Toa! I nie pozwolę by Ankai i Kaina zginęli! Wyruszę im na Ratunek! Może wrócę, może nie. Jednak oni tu się na pewno zjawią. Przysięgam wam to! A teraz idę!

Kończąc zdanie wyszedł w góry.


Czerwony wojownik padł na ziemię.

Ungerstreishe kopnął go i wymierzył w niego swój pazur. Machnął...i po chwili leżał wstrząśnięty pięć metrów dalej.

Crush stał na trasie i z uśmiechem powiedział:

-Witaj Arctiprex. Znowu się spotykamy.

-Głupi jesteś. Powinieneś tu nie przychodzić.

-Śmieszysz mnie. Nie obchodzi mnie co powinienem, a co nie. Obchodzi mnie to że nie dopuszczę do śmierci tego Toa. Więc nie masz co liczyć że będzie łatw....AAAAAAAAAAACH!!!

Iceblaster skoczył na Crusha, po czym kopnął go trzy razy.

Ogień uderzył w Arctiprexa. Ankai podbiegł do leżącego Toa żeby po chwili stanąć u jego boku do walki z trzema potężnymi przeciwnikami.

Rozdział 6[]

Walka toczyła się na niekorzyść Toa. Najpierw Crush żelazem powalił Ungerstreishe'a, lecz chwilunię potem Iceblaster zamroził Towarzysza Ankai'a. Toa Ognia otoczył Arctiprexa ręką cienia która w mig prysła zamrożona i skruszona. Ankai uwolnił Crusha i znowu byli na przegranej pozycji.

-Musimy coś zrobić, Crush.

-Musimy, musimy. Ale w takiej sytuacji nie mamy szansy nic zrobić.

-Trudno. Oni Albo My!

Czerwony Toa popędził w stronę GoM, zasłaniając się tarczą. Iceblaster poskoczył, i rozwalił Ankai'owi pancerz z nóg i rąk. Toa padł na ziemię, lecz Arctiprex jeszcze skoczył mu na brzuch uderzając go dwa razy w głowę.

Crush strzelił odłamkami Srebra zwalając z nóg Iceblastera i Arctiprexa. W tej chwili tylko on i Ungerstreishe stali na nogach, kiedy ten czarny Skakdi wyskoczył z furią na przeciwnika, który sprawnie uniknął ataku zmieniając się w samolot i podleciał do góry, po czym strzelił z laserów. Ungerstreishe podskoczył i uniknął trafienia. Stanął na ziemi a obok niego Iceblaster i Ungerstreishe. Cała trójka znokałtowała Toa Srebra i Żelaza.


Turaga wszedł do Baru. Wszyscy Matoranie zarzucili go pytaniami i krzyczeli. Turaga poprosił by mówili po kolei. A więc zaczęli:

-Był tu Crush!

-Cooo??? Śmiał się tu pokazać?

-Tak! I zabił jednego Matoranina!

-Ale powiedział że pójdzie ocalić Ankai'a i Kainę!

-Obiecał to!

-Nie powiedział że on wróci żywy. Ale że oni na pewno!

-Hmmmm....Zamilknijcie! Muszę pomyśleć. No nic. Pozostaje nam tylko czekać.


-Ankai. W życiu nie zrobiłem nic chwalebnego. - powiedział Crush - Przyszła pora by to zmienić.

-Co masz na myśli?

-Widzisz to? To znak Rahkshi. osoby noszące ten znak są naznaczone. Usunięcie go spowoduje śmierć nosiciela.

-Tak. ale co ma piernik do BoMskiej porcelany?

-To że jeśli się szybko przerzuci znak na inną osobę to ona będzie miała znak. Dla tego co rzucił to i tak kończ się śmiercią. Jednak do odpowiedniej osoby przyczepiony znak da coś jeszcze.

-Co zamierzasz zrobić?

-Weź moje części, a zyskasz moc o jakiej nie śniłeś.

-Nie! Nie pozwalalam! To nie...

Ankai nie dokończył. Crush wbił se rękę w klatkę piersiową i wyjął znak. Ostatkiem sił rzucił nim w Ankai'a, wydając te słowa:

-To przeznaczenie. Moim było zginąć. Twoim powstać.

Crush padł nieżywy. Toa Ognia Dostał znakiem. I właśnie w tej chwili części Crusha zaczęły się odczepiać i przyłączać do Ankai'a. Moment potem Toa Ognia,Cienia,Żelaza i Srebra powstał.

Stanął na przeciw GoM i syknął:

-No to w drogę.

Rozdział 7[]

Kaina otworzyła oczy. Leżała na ziemi. Nic jej nie było. Jednak Matoranom leżącym obok owszem. Byli martwi. Rozejrzała się. Po Ankai'u nie było śladu. Zobaczyła jednak jego ślady prowadzące w góry. Ruszyła po nich. Po Dziesięciu minutach spotkała Lodowego Księcia. Zaczęli rozmawiać.

- Więc ty jesteś Kaina, tak. Twój przyjaciel...

- Ankai? Jest cały? Co z nim? Gdzie on jest?

- Walczy w pojedynkę z GoM.

- On oszalał?

- Kiedy, a raczej jeśli go zobaczysz podziękuj mu o de mnie za ratunek. Ja muszę coś załatwić. - powiedział to i zniknął równie szybko jak się pojawił.

-Och, Ankai. to moja wina. Muszę to odkręcić.


Uzbrojony czerwony Toa stał naprzeciw trójki wojowników.

Ungerstreishe. Czyń honory. Powodzenia. - powiedział Arctiprex, po czym dodał w myślach - Będzie ci potrzebne.

Skakdi z impetem ruszył na wroga. Lecz ten szczypcami złapał go w tułowiu i trzasnął nim o ziemię sycząc:

"Pożałujecie swojego życia!"

Kończąc zdanie Ankai stanął na wojowniku i ogłuszył go.

Arctiprex wysunął się do ataku, lecz Iceblaster zasłonił mu drogę i sam ruszył do Walki. Pobiegł na Przeciwnika, lecz ten podleciał do góry jak orzeł. O dziwo, Iceblaster uczynił to samo. Zaczęli się ścigać w powietrzu. Niema postać przyspieszyła i wyprzedziła Ankai'a. Toa ognia tylko na to czekał. Wbił jedno ostrze w bark Iceblastera, złapał go za głowę i zapikował z nim w dół, puszczając go przy samej skale. W tej chwili z Potężnego GoM, tylko przywódca stał w pełni sił na polu walki. Obaj zmierzyli się wzrokiem. Po połączeniu Ankai był dużo wyższy od Arctiprexa.

- Więc pokonałeś mych towarzyszy.

- Tak bandyto. Pokonałem. Teraz twoja kolej.

- Ale czy masz odwagę?

- zobacz sam.

Ankai ruszył biegiem na Wroga. Ten odskoczył i potknął się o kamień, mimo to wciąż stał. Zamachnął się toporem i oderwał Ankaiowi kawałek pancerza na ręce. To Wykręcił rękę rozmówcy i przerzucił go przez ramię. Nagle poczuł ukłucie na plecach. To Iceblaster uderzył go mieczem. Jednak nie zrobiło to szkody Toa. Za to Ungerstreishe skoczył na niego z zamiarem wbicia szponu w głowę. O dziwo skutek był odwrotny. To Ankai zmiażdżył głowę czarnemu Skakdi. martwe ciało spadło na ziemię. Dalej walcząc z Arctiprexem odrzucił go na ziemię.

To wszystko na co was stać? - zapytał się Toa.

Nagle jego serce doznało bólu, jego zbroja zmiękła, a kolana się pod nim ugięły. Spojrzał na swoją klatkę piersiową. Wystawał z niej miecz. Miecz Iceblastera który z zadowoleniem na oczach z tyłu wbił mu go podstępnie. Toa umarł.


Rozdział 8[]

Kaina podbiegła do Leżących części. Było ich kilka lecz co gorsze obok nich leżał ktoś kogo Kaina rozpoznała bez trudu. Miała przed sobą martwego Crusha. Z przerażeniem szła dalej. Kolejny zakręt kolejna niespodzianka: tym razem zmiażdżony Ungerstreishe. Już myślała że to koniec przykrości Gdy zobaczyła Ankai'a. Podbiegła do nieżywego Toa. Zobaczyła że zamykają mu się oczy ale jeszcze żyje. Ankai mówił:

-Kaina...ergh...ucie...kaj...i powiedz w wios...erghh..ce że Crush jest...arghg...bohaterem....

-Ankai! Nie odchodź! Znajdziemy sposób! Będziesz żył!

-Za optymistyczna jak....ergh....zwykle. Mówiłem...eghu,eghu...że ta wyprawa to...argh...zły...pomysł.

Światło w jego oczach zgasło. Kaina nachyliła się. Spojrzała na torbę przyjaciela. Zobaczyła kamień Toa. Podniosła go. Pobiegła do wioski


Turaga i kilku Matoran siedziało w Barze. Czekali. Nic więcej nie mogli zrobić. Kaina Wbiegła do Baru. Na jej widok wszyscy wstali. Turaga chciał coś powiedzieć, lecz Kaina zaczęła monolog:

-Nie mam transportu! Crush to bohater, Ungerstreishe nie żyje a Ankai zginął. Matoranie zginęli i to wszystko przez ta niedorzeczną misję! Jedyne co zostało po Ankai'u to Ten Kamień Toa!Uff...Zmęczyłam się.

Stojący w tyle Matoranin Powietrza parsknął. Odprychnął:

Nie sądzę że zabito Ankaia w sposób honorowy.

Stojąca obok Kaina zapytała się:

-Co masz na myśli?

-To że na pewno nie padł twarzą w twarz z przeciwnikiem. Znając GoM trafili go od tyłu.

-Może...Ale jednak wiesz co? Myślę że mam coś dla cie...

-Odpuść sobie. Tak naprawdę wiem co chcesz zrobić. Nie zgadzam się.

Kaina rzuciła kamieniem Toa w Osłupiałego Matoranina.

-Nie masz wyboru.

Matoranin uniósł się do góry i po chwili przeobraził się w Toa. Wrzasnął:

-Pięknie! Teraz muszę być odpowiedzialny! Brrr.... Toa Phantix musi być odpowiedzialny...

-Mam ci coś do powiedzenia nowicjuszu - mówiąc to Kaina się uśmiechnęła - chodź do za mną.

+++KONIEC+++

Advertisement