Fanclub Bionicle Wiki
Advertisement

Opuszczona arena. Wyniszczone mury prawie upadały pod potęgą czasu, ledwo jeszcze się trzymając. To tutaj właśnie miało dojść do starcia dwóch zaciekłych Matoran, a nagrodą było życie.

Shed, podróżnik z Artas Nui, opierał się o ścianę, gwiżdżąc. Czekał na swojego przeciwnika, któremu najwyraźniej nie śpieszyło się do walki. Nagle jednak pojawił się, wchodząc na scenę. Matoranin Kamienia, Rocky, zmierzał ku środku areny, dumnie dzierżąc swoje Bliźniacze Topory. W drugiej dłoni ściskał natomiast uchwyt swojej tarczy. Shed westchnął cicho, po czym wyprostował się i także zaczął iść w kierunku swego przeciwnika. Z pochwy, zaczepionej na pasie, wyciągnął krótki sztylet i zaczął nim podrzucać.

Gdy już stali wystarczająco blisko siebie, postanowili zacząć walkę. Inicjatywę przejął Rocky, atakując jako pierwszy swoim toporem. Shed sparował atak swoim ostrzem, przy czym próbował kopnąć oponenta. Członek Ruchu Oporu zauważył to i zablokował nogę podróżnika swoją tarczą, po czym odepchnął ją. Shed twardo uderzył o grunt, jednak szybko ogarnął się i przeturlał, unikając ostrza topora. Rocky syknął, niezadowolony, że jego przeciwnik przeżył. Shed jedynie się uśmiechnął i zaczął kontratak. Matoranin Kamienia cały czas blokował ostrze swoją tarczą, próbując zranić przeciwnika. Ten jednak stale unikał ciosów. Rocky postanowił więc zaatakować inaczej. Podczas sparowania ciosu Sheda tarczą, matoranin ruszył do przodu i uderzył oponenta z główki. Matoranin z Artas Nui zakręcił się, lecz ustał na nogach. Pomasował delikatnie obolałe czoło, jednak musiał od razu uskoczyć, aby uniknąć następnego ciosu. Rocky spojrzał na niego z irytacją. Widocznie nie chciał przedłużać walki. Shed nie zareagował w żaden sposób, a jedynie rozpoczął szarżę na oponenta. Buntownik ruchu oporu zablokował ostrze swą tarczą. Matoranin uśmiechnął się pod swoją Akaku i, ku zdziwieniu rywala, z tej samej pochwy co wcześniej, wyciągnął drugi sztylet i wbił go w bark Rocky'ego. Krew trysnęła z nowej rany, a Rocky spojrzał na przeciwnika z grymasem bólu. Shed uśmiechnął się, wyciągnął ostrze i odskoczył w tył. Buntownik chwycił się za zranione miejsce, próbując zatamować krew. Podróżnik z Artas Nui nie zamierzał jednak przestać. Szybko przystąpił do kolejnego ataku. Rocky'emu udało się zablokować cios, ale poczuł jak jego ręka ugina się pod atakiem z powodu rany. Shed również to zauważył i zaczął napierać mocniej. Członkowi Ruchu Oporu wydawało się, że jego kości zaraz pękną. Wycieńczony obroną, opuścił tarczę i uskoczył w bok. Ciężko dyszał, a krew wciąż tryskała, plamiąc jego pancerz. Spojrzał na swoje ramię. Nie mógł już nim poruszać. Przeklął cicho pod nosem.

Shed spojrzał na oponenta. Widać było, że jest już osłabiony, ale on sam nie miał już sił dalej walczyć. Nagle Rocky wstał i zaczął iść w kierunku ściany areny. Łowca skarbów spojrzał na niego, zdziwiony. Nagle usłyszał głos rywala.

-Te ściany się już dawno rozpadają, jak można zauważyć. Cóż, wystarczy im dać tylko mały... impuls.

Mówiąc to, Rocky wbił swój topór w ścianę. Nagle pęknięcia zaczęły się rozrastać, aż w końcu ściany zaczęły upadać. Nie mając niczego, co mogłoby go utrzymać, sufit również zaczął się rozpadać.

Zaskoczony Shed począł unikać spadających fragmentów sufitu. Zdawało mu się, jakby każdy kolejny był większy. Wtem potknął się. "Cholera", powiedział do siebie, po czym zaczął wstawać. Nagle wokół niego pojawił się ogromny cień, który zaczął rosnąć. Odruchowo Shed spojrzał w górę i zauważył głaz, spadający wprost na niego. Nie było już czasu na ucieczkę: ogromna skała twardo uderzyła o grunt.


Rocky ledwo uszedł z życiem. Głazy dalej spadały, na szczęście z daleka od niego. Odłamy sufitu prawie go zabiły, udało mu się jednak ich uniknąć. Nie mógł jednak tego powiedzieć o swoim rywalu.

Shed był w połowie zmiażdżony przez kamień. Jego prawa, wolna dłoń drżała, lecz twardo ściskała sztylet. Wycieńczony, spojrzał na rywala, który stał nad nim, z triumfalnym wyrazem twarzy.

-To koniec, podróżniku.

Wraz z tymi słowami, Rocky uniósł topór z zamiarem dobicia przeciwnika. Nagle za plecami matoranina spadł ogromny głaz, który zatrząsł ziemią. Uderzenie było tak silne, że odłam sufitu, który miażdżył Sheda, rozpadł się na kawałki. Zdezorientowany Rocky nie zdążył zareagować. Łowca skarbów rzucił swoim sztyletem. Ostrze przebiło Kakamę i utknęło w głowie. W oczach Rocky'ego zgasł ogień życia, a martwe ciało opadło na ziemię. Shed głośno oddychał, jakby starał się chwycić powietrze ustami. Nie mógł wstać, jego lewa noga była zmiażdżona. Osłabiony, postanowił przestać z tym walczyć, i zaczął czekać na śmierć.


-Hej, hej, wstawaj!

Znajomy mu głos obudził go. Jakże się zdziwił, gdy przed oczyma spostrzegł swojego przyjaciela, Hserga. Ten uniósł go na ręce i położył na plecach. Wykończony Shed chwycił zbroję Toa, wisząc na jego barach.

-Widzę, że miałeś tu ciężką przeprawę, co?

Matoranin nie odzywał się, jedynie mruknął, przytakując.

-Hehe, chodź Shed, skarby same się nie znajdą. - rzekł Hserg, śmiejąc się przy tym.


Matoranin nie mógł nic na to poradzić, też zaczął się śmiać, a z jego twarzy zniknął grymas bólu, i zastąpił go szeroki uśmiech.

Advertisement