Fanclub Bionicle Wiki
Advertisement

Spokojne trawiaste równiny Południowego Kontynentu. Różowawe niebo, słońce powoli schodzące za horyzont. Mech porastający rzadkie skały i niewielkie Rahi wracające na noc do swoich legowisk. Różnorakie dźwięki: szum kołyszących się spokojnie traw, odgłosy Taku z lasu tuż obok...

...i świst ostrzy przecinających powietrze.

Plonder uderzył ciężkim ostrzem z góry, Virdis zablokował cios jednym mieczem i szybko skontrował drugim. Toa Roślinności zasłonił się tarczą, odbił cios i popchnął przeciwnika. Ten cofnął się zgrabnie o krok i gdy tylko Plonder odsłonił się, zadał zdradzieckie pchnięcie. Toa Roślinności zbił wypad na bok i ciął silnie i szeroko w prawe ramie Virdisa. Toa Powietrza odskoczył sprawnie i pozwolił broni opaść i pociągnąć właściciela za sobą. Virdis z satyfakcją skrzyżował miecze i wbił je w ziemię blokując ostrze Plondera. Zanim ten zdążył się zorientować w sytuacji, Toa Powietrza podskoczył wspomagając się żywiołem i kopnął przeciwnika w głowę. Toa Roślinności upadł na ziemię puszczając swój miecz. Virdis wyszarpnął swoje ostrza i podszedł do leżącego przeciwnika. Uniósł miecz trzymany w prawej ręce i opuścił go ze świstem na głowę Plondera. Ten obrócił się na bok i zasłonił trzymaną tarczą. Silny cios odbił się od stali pozbawiając Toa Powietrza równowagi. Jego przeciwnik wykorzystał to w stu procentach - uderzył krawędzią tarczy w golenie Virdisa. Ten poleciał w tył, ale nie przewrócił się - używając podmuchu Powietrza wrócił do pionu. W tym czasie Plonder zdążył wstać i złapać porzucony miecz. Znów stali na przeciw siebie, uzbrojeni i gotowi. Virdis rzucił się do ataku, ciął najpierw z lewej w tors, potem z prawej w ramię. Plonder zablokował pierwszy cios mieczem, drugi odbił tarczą. Cofnął się o krok, w stronę lasu. Toa Powietrza znów zaatakował, jego przeciwnik znów zablokował i, nie kontrując, cofnął się o kolejny krok. Zirytowany Virdis wyskoczył do przodu wspomagając się Powietrzem i zasypał Toa Roślinności gradem ciosów - z lewej, z góry, sztych, cięcie, z prawej, z góry, sztych... Plonder zablokował wszystkie, a gdy Virdis w końcu odskoczył, Toa Roślinności zaszarżował z tarczą. Virdis spróbował odskoczyć, ale spróbował odrobinę za późno. Uderzenie tarczy z pełną siłą cisnęło go na ziemię. Plonder uniósł miecz, ale Toa Powietrza odtoczył się na bok, podniósł się i wskoczył między drzewa. Toa Roślinności uśmiechnął się z satysfakcją i podbiegł do przeciwnika. Przez dłuższą chwilę wymieniali finty, zasłony, konty, pchnięcia i cięcia. W końcu obaj opadli nieco z sił. Plonder użył swojej Kanohi Miru i lewitując wdrapał się na drzewo. Virdis używając Powietrza wzbił się za nim. Skacząc z konara na konar próbowali sięgnąć jeden drugiego. Nic z tego. Plonder odwrócił się i użył żywiołu. Jedna z gałęzi wygięła się i uderzyła Virdisa w twarz. Ten momentalnie stracił równowagę i runął w dół. Obijając się po drodze o kilka lub kilkanaście gałęzi, runął w mech i wysoką trawę. 

Plonder zeskoczył z gałęzi na gałąź aż w końcu wylądował na ziemi. Virdis czołgał się i łapał oddech, ciesząc się że mech tak dobrze tłumi jego dźwięki. Toa Roślinności rozejrzał się, ale zielone pancerze dobrze kryły się wśród krzaków i drobnych drzewek. Plonder nasłuchiwał.

Szelest.

Zgrzyt pancerza. 

Trzask złamanej gałązki.

Szelest.

I wtedy go zobaczył. 

Virdis stał na jednej z wyższych gałęzi drzewa, przy którym stał Plonder. Toa Roślinności użył Miru i wzniósł się na wysokość przeciwnika. Po drodze używając mocy, oplątał go lianami. Toa Powietrza zdążył uciąć kilka, ale nie dał rady. Po chwili wisiał już oplątany, a Plonder stał na gałęzi przed nim. Poprawił chwyt i cofnął broń do potężnego sztychu.

Zachodzące słońce odbiło się w Kanohi Vapiz. 

Czubek ostrza dosłownie puknął napierśnik Virdisa i popchnął go do tyłu. Zszokowany Plonder nie zdążył zareagować gdy rozbujany Toa Powietrza kopnął go obunóż w pierś. Plonder poleciał w dół, a Virdis przy kolejnym bujnięciu złapał stopami gałąź. Liany, nie kontrolowane już przez Toa Roślinności, puściły go. Plonder próbował wczołgać się pod krzak. Nie zdążył.

Virdis całym ciężarem wylądował na jego plecach i płynnym ruchem wbił oba miecze w łopatki przeciwnika.

Advertisement